Obiecałam relację z zakładania kimona przez Rozalkę. Paczka przyszła w tamtym tygodniu, ale musiałam nabrać wprawy w posługiwaniu się przede wszystkim pasem, aby móc to wszystko pokazać w miarę profi ;D
Pomarańczowy, energetyczny, wibrujący kolor na kilka dłuższych chwil objął we władanie nasz pokój w niedzielne przedpołudnie. Zaopatrzona we wskazówki i tricki podpatrzone w internecie- Boże, chroń YouTube!!! zabrałam się za pierwszą, niebywałą na skalę naszej dzielnicy sesję kitsuke, czyli sztukę zakładania kimona. Rozalka na początku była bardzo zaangażowana i podekscytowana, jednak w miarę postępu moich manewrów, mniej lub bardziej udanych, zaczęła się niecierpliwić. Apogeum nastąpiło z chwilą akcji OBI- tu trzeba być naprawdę cierpliwym, by znosić traktowanie siebie jak manekin obracany we wszystkie strony i jeszcze znosić komendy, stój, nie ruszaj się albo obróć się, nie nie w tę stronę, podnieś rękę, podnieś głowę
itp.:D
no dobrze, poszły konie po betonie:
1. Najpierw JUBAN, czyli szata spodnia, kształtem i wymiarami podążająca za kimonem wierzchnim. Później będzie widoczny wyłącznie tylko czerwony ozdobny kołnierz.
2. Kimono jest sporo za duże na Rozalkę, ale w tradycji krawiectwa kimon, to jest typowe. Kimono jest zawsze dłuższe, dzięki temu można za pomocą zgrabnych podwinięć tzw. OHASHIORI, dopasować kimono na osobę. Jest oczywiście podział na kimona dziecięce, dziewczęce i damskie. Rozalce przypadło dziewczęce FURISODE-czyli kimono z długimi rękawami, które przystoją tylko panience.
3. Tu zaczyna się jazda na maksa, czyli wywinięcie ohashiori na wiercącym się dziecku:). Do przyzwoitego kitsuke potrzebne jest mnóstwo akcesoriów pomocniczych, różnych taśm koshihimo, pasków, tasiemek i klipsów. Mnie posłużyły do tego satynowe paski od szlafroków, sukienek itp. Przydają się też bandaże elastyczne.
4. Gwóźdź programu, czyli zawiązywanie pasa OBI w węzeł MUSUBI. Ten, który kupiłam, nie jest najwygodniejszy, jest brokatowy, mało elastyczny i słabo współpracował z niewprawnymi rękoma. Szukając obi na japońskim Yahoo miałam możliwość wyboru tzw. assembled obi, czyli takiego już gotowego i udrapowanego, gdzie wystarczy tylko zapiąć sprzączkę i gotowe, ale ja chciałam trudniej, no to mam:).
5. Nie miałam również profesjonalnego OBIJAGE I OBIJIME- szarfy i sznura stabilizującego cały węzeł, posłużyłam się seledynową apaszką, którą widać od przodu na piersiach na pasem.
No i już. Raptem pół godzinki ...i pomarańczowy motyl gotowy!
Serdeczne pozdrowienia dla Shino San, naszej mentorki z Tokio, która pomogła mi w wyborze i zakupie, dzięki jej radom diabeł okazał się nie taki straszny.
KITSUKE GANBATTE!
ślicznie, ślicznie i jeszcze raz ślicznie :)
OdpowiedzUsuńShe is so cute having these japanese clothes on ))))
OdpowiedzUsuńo_O
OdpowiedzUsuńPrześlicznie Rozalka wygląda w tym kimonie!
Jestem pełna podziwu dla Ciebie, bo wpadłaś na świetny pomysł i się nim z nami podzieliłaś :* i dla Rozalii, za cierpliwość.
Dzięki ogromniaste :*
świetne kimono!!!
OdpowiedzUsuńa córcia wyglada uroczo w kimonie!!!
Rewelacja,Rozalka wygląda cudnie, a przy tym mała wykazała się dużą cierpliwością!
OdpowiedzUsuńPięrwsze koty za płoty ...więc kiedy pierwsze kimono mamy ???
w najśmiejszych wyobrażeniach nie sądziłam, że zakładanie kimona komplikuje aż tyle oddzielnych szarf, apaszek, pasów, pasków... a jeszcze zmaganie się z młodym wiercioszkiem - och podziwiam
OdpowiedzUsuńdziękuję za to, że mogłam się dokształcić i przypatrzeć bliżej tak ciekawej kulturze,
moc pozdrowień, Ania
wow piękne kimono :). To sa małe dzieła sztuki. To co robisz z papieru tez przyprawia o zawrót głowy i wywołuje podziw :)
OdpowiedzUsuńbędę tu zaglądać :)
ależ cudny ten twój motyl...
OdpowiedzUsuńOshin rządzi! :)))
(dobrze, że nie trzeba tak codziennie, co?)
(uwielbiam minę R. na ostatnim zdjęciu)
Cieszę się, że do Ciebie trafiłam.. Potrafisz zainspirowac :)
OdpowiedzUsuńNi dziwię się Rozalce ale podziwiam ją i jej mamę za cierpliwośc.. mi by jej nie starczyło...
Pozdrawiam
śliczna córunia w pięknym kimonie :)
OdpowiedzUsuńnie dziwi mnie mina - nie wygląda to wszystko zbyt wygodnie ;)
od dziecka marzyłam o przebraniu za Japonkę - i na jednym balu szkolnym miałam kimono uszyte przez mamę
Molla, świetny reportaż :-)
OdpowiedzUsuńCzy Rozalka jeszcze kiedyś będzie chciała kimono założyć? :-)
o żesz!!!!!!!
OdpowiedzUsuńszok!!!!
tyle - zeby WYGLĄDAĆ!!!
ale JAK!!!!
chylę czoła!!!!
i dla Modelki1:)))))
Na tym ostatnim zdjęciu Maleńka ma minę niezłą;) Wojownik japoński jako żywo:)
OdpowiedzUsuńno to się namęczyłyście nieźle. podziwiam. i zazdroszczę. też bym chętnie "wskoczyła" w piękne kimono.
OdpowiedzUsuńach jak pięknie zapozowała Twoja córa na pierwszym ubranym do końca zdjęciu. co za gest!
C U D O W N E !!
OdpowiedzUsuńPodziwiam: Córkę za cierpliwość, a Mamę za pomysł, wiedzę i umiejętności. CUDOWNE! BRAWO!
OdpowiedzUsuńsuper, kiedyś jak się interesowałam japońska sztuką założyć kimono to było moje marzenie ;) Podziwiam za wiedzę i umiejętności :)
OdpowiedzUsuńかわいいですね。
OdpowiedzUsuńBrawo dla mamy!:) nie wiem, czy mnie udałoby się ubrać moją wiercipiętę, ona nawet do rajstop cierpliwości nie ma. No, chyba że zapewniłabym ją, że będzie wyglądała jak mała kokeshi, na których punkcie ma bzika;) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńVery, Very Adorable!
OdpowiedzUsuń