Zabieram Cię w orientalną podróż....znajdziesz tutaj inspiracje i pomysły na łączenie znajomego rękodzieła ze Wschodnimi inspracjami, lecz nie tylko...
Let me take you in the Oriental Journey...You`ll find here mixing of Western craft ideas with Eastern inspiration, but not only....
Strona główna/Main page
piątek, 28 grudnia 2012
czwartek, 15 listopada 2012
ni pies, ni wydra...
Jak ja się odgrażałam, że robota będzie wrzała, a tu szału nie ma:) ale pisałam to zanim nastąpiło moje zderzenie z tak zwaną szarą rzeczywistością pracy na etat, szybko zapadających ciemności, jesiennego nastroju, bieganiny i innych takich. Póki co powstało coś bez nazwy, ni przypiął, ni wypiął, w zamyśle broszka, w efekcie coś na kształt gustownie ubąbelkowanej do granic możliwości podusi, której nijak nie udało mi się przyzwoicie sfotografować, bo aparat zwariował na widok tego cudaczka:)
Szumnie nazwę to ogrodami od Renoira, bo akurat mam w czytaniu jego cudowną biografię i obrazy wykreowane w głowie podczas lektury popchnęły mnie w ten impresjonistyczny ton.
wtorek, 11 września 2012
a właśnie, że tak!
Nie wiem, jak to się stało, że jest już wrzesień....może to i lepiej, że ten zły dla mnie rok tak szybko leci...
...jak się postaram potrwać w takim stanie niepamięci, to już jakoś samo się lekko potoczy i nagle się okaże, że ten przydługi rozdział pełen zmian, przewrotów, odwrotów, choroby i rzeczy których nie chcę pamiętać, już za mną daleko w tyle. A przede mną już tylko samo dobre...
Tak dobre i miłe jak to co mnie ostatnio spotkało....
Zostałam ostatnio obdarowana w niezwykły sposób. Od kochanej Brises dostałam wielkie puzdro wypełnione rayonowym blaskiem.
Zobaczcie sami. Muszę i chcę wrócić do supełków.
W sierpniu siedząc w szpitalu miałam mnóstwo czasu, ale sama podziabana igłami kroplówek nie miałam siły wywijać igłą. Teraz zostałam kobietą pracującą, która nie ma na nic czasu, a przez to będzie właśnie bardziej celowo i planująco. Bo im mniej się ma czasu, tym go więcej.......
...jak się postaram potrwać w takim stanie niepamięci, to już jakoś samo się lekko potoczy i nagle się okaże, że ten przydługi rozdział pełen zmian, przewrotów, odwrotów, choroby i rzeczy których nie chcę pamiętać, już za mną daleko w tyle. A przede mną już tylko samo dobre...
Tak dobre i miłe jak to co mnie ostatnio spotkało....
Zostałam ostatnio obdarowana w niezwykły sposób. Od kochanej Brises dostałam wielkie puzdro wypełnione rayonowym blaskiem.
Zobaczcie sami. Muszę i chcę wrócić do supełków.
W sierpniu siedząc w szpitalu miałam mnóstwo czasu, ale sama podziabana igłami kroplówek nie miałam siły wywijać igłą. Teraz zostałam kobietą pracującą, która nie ma na nic czasu, a przez to będzie właśnie bardziej celowo i planująco. Bo im mniej się ma czasu, tym go więcej.......
poniedziałek, 16 lipca 2012
Slow art
Haftowałam bez mała całą niedzielę, żeby wydziergać te dwa maleństwa. No i tak sobie zrobiłam pierwszą parę kolczyków. Na potrzeby mojej benedyktyńskiej, a raczej diabelskiej robótki ukułam sobie nazwę SLOW ART :) Równiutkie supełki są mega wymagające, ale przy"odrobinie" wprawy coraz bardziej przypominają wymarzony efekt miniaturowego gobelinu.
sobota, 14 lipca 2012
za milion...
Nareszcie udało mi się wykończyć mój haft z bąbelkami za milion:) lecz w rezultacie wyszedł medalion niebotycznych rozmiarów. Sposób z obszywaniem jest dla mnie karkołomny i nie do powtórzenia, chciałbym to uprościć, ale jak? nie widziałam nigdzie tak dużych baz do broszek lub wisiorków żeby móc to zgrabnie wprawić.... Do szuflady!
środa, 27 czerwca 2012
Liczba milion to dobra liczba...
...powiedziałam tak kiedyś, patrząc na efekty czyjejś pracy opartej na mozolnym treningu, perfekcyjnyjnego efektu osiągniętego wydawałoby się niemal od niechcenia, . Ale kto wie, ile tam potu i niecenzuralnych słów było po drodze i może z milion prób wciąż od nowa pewnie ... U mnie tych drugich bywa sporo, ale tak mam, że najlepiej wychodzą mi "dziubadelka", to zazwyczaj długa trwa, mam ochotę rzucać w diabły po stokroć, ale klnąc kończę. Będzie kolejna broszka, a może medalion na ładnej tekstylnej zawieszce, co lepsze, jak myślicie?
piątek, 22 czerwca 2012
czwartek, 14 czerwca 2012
Wild rose story
Ciąg dalszy historii z haftem. Przyszła paczka z moteczkami rayonu i zaczęła się zabawa. Miłość do jedwabiu japońskiego popchnie mnie kiedyś do ruiny, więc narazie postanowiłam przejść etap sztucznego jewabiu. Jestem bardzo zaskoczona niezależną i krnąbrną naturą tych nici. Mulina była spolegliwa i całkiem przewidywalna nawet w moich nieporadnych łapkach, ale jej matowość i tendencja do mechacenia zmusiła do szukania dalej nici dających lepsze efekty. No mam, co chciałam-blask bije po oczach, ale jestem zrozpaczona, ponieważ bąbelki wychodzą koszmarne, póki ich nie poskromię, prosty stitching na cienkim filcu z nutą japońskiego jedwabiu w postaci dzikiej róży. Rzecz jeszcze nie skończona, ale jestem niecierpliwa, co widać po ostrości zdjęcia :P
Embroidery store is continued. Finally a parcel with rayon skeins came and the fun has begun. Love to Japanese silk pushes me once in disrepair, so far I decided to train with rayon. I am very surprised by an independent and stubborn nature of these threads.Cotton thread was a reliable and fairly predictable, even in my clumsy hands, but its dullness and its tendency to pilling made me to look on the thread with better illuminating effect. Well I have what I wanted, glamor beats the eyes, but I am desperate, because the sagara bubbles come out terrible, till they were tame, straight stitching on a thin felt, with a hint of Japanese silk in as a wild rose. The thing is not finished yet, but I'm impatient, as it can be seen in picture quality: P
środa, 6 czerwca 2012
Łącząc wschód i zachód
Moje hanmade`owe fascynacje niepodzielnie łączą się z Japonią, bardzo niewiele rzeczy które wypuściłam ze swoich rąk ma niewiele lub zgoła nic wspólnego z moją japońską pasją i miłością do ichniej estetyki prostoty. Jako zatwardziała kimonowa wariatka naoglądałam się już sporo różnych haftów, wzorów i itp. W pewnym momencie japoński haft stał się moją obsesją, jednak ze względu na słabą dostępność materiałów i badzo wymagającą technikę pomyślałam, że w tym życiu samodzielna próba nauki czegoś takiego, to mniej wiecej, jak samodzielna próba latania w kosmos:). Aż kupiłam sobie kimono haftowane w 100% za pomocą techniki sagara, która przypomina a może jest po prostu japońską wersją tzw. french knot i stwierdziłam, że to wcale niej jest trudne i będę japońskie wzory haftować takimi knocikami. Okazało się, że mam w tym temacie więcej zapału niż rozumu, bo nawet taki prosty knocik lub bąbelek wcale nie jest prosty. Practice, pratice, practice. Po jakimś milionie knocików popełnionych na różnych powierzchniach zrozumiałam, że wszystkie są do sprucia i dalej nic nie umiem, bo krzywe jak były, tak są:DDDDD Ale nie zraziłam się, macham igłą dalej. W planach nadal mam łączenie Wschodu i Zachodu- jak nie pracami z papieru- to z pomoca igły i nici, najlepiej oczywiście jedwabnych. Na razie taka mała brosza na podkładzie ze skrawków jedwabiu tsumugi i habotai.
My
hanmade
fascination are inseparably connected with Japan culture, there are very few things released from my hands and has little or nothing to do with my Japanese passion and love for the
simplicity
aesthetic. As a crazy Kimono fan i watched and searched already quite a few different embroidery, patterns and etc. At some point, Japanese embroidery has become my obsession, but due to poor availability of materials and demanding techniques I thought that in this life an independent attempt to learn something like this is more or less as independent attempt to fly into space :). Until I bought a kimono embroidered in 100% using the
Sagara
technique which resembles or is simply a Japanese version of the so-called french knot and I found that it shouldn`t be difficult and will be using the knots for creating Japanese patterns. It turned out that I have in this topic more enthusiasm than sense, because even such a simple knot or bubble is not easy. Practice, pratice, practice. After a million knots committed on different surfaces, I understood that everything but are to undo and I still know nothing, the knots aren` still perfect. But I don`t panic, waving the needle further. The plans still have to connect the East and West, if not paper-so works with a needle and thread, the best course of silk. For now, this little brooch on the base made of scraps of silk -tsumugi and habotai.
poniedziałek, 4 czerwca 2012
poniedziałek, 21 maja 2012
Akwarelowo i kartonażowo
Zainspirowana bardzo przez utalentowaną Pasiakową ukradłam Rozalce szkolny zestaw akwarelek i oniemiałam z powodu cudnej prostoty efektów. Tak powstała seria DzieńMatkowych kartek, później pokażę więcej. Daleko im do cudnego, inspirującego oryginału, ale jak zwykle pierwsze koty za płoty...
...a to następny przykład moich ostatnich zmagań- igielnik a la kartonaż:) Powstał mniejszy i większy i oba błyskawicznie znalazły nową właścicielkę podczas Jariba Market w CK RYBA w Noc muzeów.
wtorek, 8 maja 2012
oj tam, oj tam...
Ktoś komu pokazywałam swoje ostatnie wytwory rzucił mimochodem, to papier już nie??? Oj tam, oj tam, papier japoński -miłość mojego życia- powiedzmy, że przechodzimy mały kryzys albo że biorę od niego mały urlop, bo rozwodu napewno nie będzie :D. Jednak teraz mam swój kolejny czas poszukiwań, więc poszukuję, i okazuje się, że po drodze mi ze szmatkami. Maszyny nadal się boję, ale za to staram się zaufać do końca własnym łapkom. Wyszło mi znowu coś dość pracochłonnego. Motywy z kwiatami i doodlami do kartek na Dzień Matki. Nie mogłam się powstrzymać- wszystkie kolory nadałam szmatkom bądź ecolinami bądź disstresami:)
Someone who saw my latest creations said- the paper yet not? Oh well, oh well, japanese paper, love of my life-let's say we pass a crisis or we take little vacation fromeach other, because divorce is impossible :D. But now I have my next period of searching and discovering my own creativeness, so I`m looking for, and it turns out that the fabrics and stitching is for me. Sewing machine is still a monster for me but I tend to trust my own hands. I made something quite laborious once again. Motifs of flowers and doodle for Mother's Day cards. I couldn`t stop, all the colors are made of aquarel and distress inks.
niedziela, 8 kwietnia 2012
W ręku zielony badylek...
Poszukując wciąż prawdziwej siebie i czekając na powrót do twórczych chęci ...odnalazłam na chwilę tę radość w czymś kolorowym, radosnym, niewymuszonym i zupełnie innym niż dotąd.
To moje chyba drugie w życiu LO, przy tym przewrotne, bo przy użyciu aż trzech kawałków papieru. I jeden można potraktować nawet symbolicznie...:P Który to? wiecie?
Looking for real myself, and still waiting for a return to creative desire and joy .... I found the emotions for a moment in something colorful, joyful, unforced and totally different than before.
This is probably my second LO in my life, at the same perverse, because with only three pieces of paper. And the one can be treated even symbolically ...: P What is it? Do you know?
To moje chyba drugie w życiu LO, przy tym przewrotne, bo przy użyciu aż trzech kawałków papieru. I jeden można potraktować nawet symbolicznie...:P Który to? wiecie?
Looking for real myself, and still waiting for a return to creative desire and joy .... I found the emotions for a moment in something colorful, joyful, unforced and totally different than before.
This is probably my second LO in my life, at the same perverse, because with only three pieces of paper. And the one can be treated even symbolically ...: P What is it? Do you know?
niedziela, 29 stycznia 2012
Jestem...
Po sporej przerwie wracam przynajmniej do bloga.
Zaproszenie do opowieści o swojej największej pasji przyszło naprawdę w odpowiednim momencie. Zapraszam wszystkich, komu do Łodzi po drodze:)
Zaproszenie do opowieści o swojej największej pasji przyszło naprawdę w odpowiednim momencie. Zapraszam wszystkich, komu do Łodzi po drodze:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)